środa, 7 sierpnia 2013

011. "Nauka i kłótnia"

Dzień przed meczem quiddicha
***
Siedziałam na trawie przy zejściu do chatki Hagrida i paliłam szluga. Naprawdę miałam ochotę komuś wklepać.
Wyjęłam drugiego papierosa a niedopałek tamtego wyrzuciłam przed siebie. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.
- Will? - zapytałam powietrze. Ręce zniknęły. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jego brązowe włosy do ramion i oczy koloru czekolady. Cerę miał ciemną, jego skóra była koloru mocnej opalenizny.
Usiadł koło mnie i popatrzył na błonia. Siedzieliśmy w ciszy. Ja paliłam powoli papierosa.
- Patrz - wskazał coś palcem. Byli to Noah i Eric. Chł
opak jeszcze miał opatrunek na nosie. Uśmiechnęłam się.
Szli akurat w naszą stronę. Pomachałam im jednocześnie wypuszczając dym ustami.
- Nie pal tego świństwa - powiedział Eric. Noah zakaszlała.
- Eriiiccc.... - zajęczałam. - Mogę ci lutnąć? Ale tak porządnie.
- Nie - powiedział, a w jego oczach błysnął strach.
- Znowu szukasz worka treningowego? - usłyszeliśmy nowy głos. Draco. Powoli wstałam i popatrzyłam na niego podejżliwie.
- Masz jakiś interes do mnie, prawda? - wyczytałam to z jego twarzy.
- A skąd! Chciałem tylko porozmawiać z ukochaną moją przyjaciółką! - powiedział z entuzjazmem a potem nachylił się i szepnął mi do ucha
- Spotkanie o 22 w pokoju życzeń - odsunął się i powiedział - a tak na serio to Snape cię szukał. Coś o eliksiry chodziło. Masz... - zerknął na zegar -...dwie minuty a potem przesrane.
- Wyrażaj się - zwróciła mu uwagę Noah.
- KURWA! - krzyknęłam zdając sobie s prawę z tego, co powiedział Draco. - Gdzie go ostatnio widziałeś?
- W lochach...
- No to muszę zapierdalać. Cześć! - pożegnałam się i pobiegłam w stronę zamku.
***
- Wzywał mnie pan - stwierdziłam wchodząc do gabinetu.
- Tak. Ponieważ jesteś najlepsza z eliksirów, a zapotrzebowanie na jeden wzrasta nauczę cię go robić. Chodzi o Veritaserum...
***
~Dzień po meczu~
Noah była ostatnio jakaś nieobecna. Unikała wszystkich. W końcu udało mi się ją złapać na dziedzińcu.
- Noah, co się dzieje? - zapytałam
- Nieważne - powiedziała i chciała uciec. Przytrzymałam ją.
- Jestem twoją przyjaciółką...
- Wcale nie jesteś! Zawsze miałaś wszystko, a ja jestem sierotą! Mam tylko babcię! A ty się zachowujesz jakbyś mogła wszystko! Odejdź! - krzyczała na mnie.
Oczy zaszły mi łzami. Po raz pierwszy płakałam. Uciekłam i zostawiłam ją.
Pobiegłam na 7 piętro i usiadłam pod pokojem życzeń. Skuliłam się i płakałam. Poczułam czyjeś ramię obejmujące mnie. William.
- Widziałem wszystko - powiedział i mnie przytulił. Również go przytuliłam. Siedzieliśmy tak jakiś czas, aż popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Muszę ci coś powiedzieć - zaczęłam. - T-ty... podobasz mi się - moje serce zaczęło trochę szybciej bić. Przysunął się do mojej twarzy i szepnął
- Ty mi też - po czym mnie pocałował.
***
[Ludzie, piszę z telefonu więc może być trochę błędów. Rozdział pisany w samochodzie. Trochę nudny i głupi ale co tam.
Pozdrawiam
Asoka]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosimy każdą osobę, która przeczytała o komentarz!