Nie mogę o tym zapomnieć. Pocałowałam się z nim, a raczej on ze mną i już cała szkoła wie. Ciekawe co on o tym powie. Pewnie się na mnie obrazi... Nie! Źle go oceniam. Na pewno tak nie będzie.
Ja, Eric, Will i Alice umówiliśmy się przy chatce Hagrida. Razem z Ericiem postanowiliśmy tak dotrzeć, ale po drodze zauważyliśmy Willa. Więc poszedł on też z nami. Gdy byliśmy na miejscu zobaczyłam coś... co spowodowało, że szczęka mi opadła.
- Alice... ty... zawsze się tak ubierasz? - porównuję sobie jej styl ze swoim. Dżinsy plus beżowa bluzka z golfem przeciwko... czarnej, skórzanej kamizelce, czarnym spodniom oraz glanom. Okulary przeciwsłoneczne... tyle, że słońca prawie nie było - w końcu jesień. Pomalowane oczy... również w ciemnym kolorze. Alice jest gotką?! Poza mundurkiem wygląda jakby chciała dołączyć do grupy motocyklistów. Jeszcze tatuażu jej brakuje.
- Owszem. - odparła.
- Dobrze... - mruknął Eric. - Że ty się tak nie ubierasz. - szepnął mi do ucha.
Zaśmiałam się.
- Przestańcie się miziać. Macie na to mnóstwo czasu. - mówi czarnowłosa.
* * *
Wschód słońca zaskoczył mnie dzisiaj z rana. Promienie słoneczne przedostały się przez okno i zaświeciły mi prosto w twarz. Obudziłam się z bólem szyi i głowy. Postanowiłam spać dłużej, bo w końcu weekend. Ale uniemożliwiła mi to Ginny i Hermiona.
- Wstawaj, leniu! - krzyknęła rudowłosa ze złowieszczą miną.
- Już dawno wszyscy jedli śniadanie, a ty ciągle w łóżku! - zmartwiła się Weasley. Zignorowałam przyjaciółki obracając się na bok i zakrywając sobie poduszką głowę. Nagle jedna z dziewczyn chwyciła za kołdrę i wywaliła mnie z łóżka.
- Ała! - mruknęłam.
- Masz za swoje! A teraz fora ze dwora! Obierać się i wychodzić mi stąd! - rozkazała Granger i wyleciała z pokoju niczym czołg. Z kim ja muszę żyć?
Westchnęłam i zrobiłam to, co mi kazała.
Razem z Ginny poszłyśmy do wielkiej sali. Tam zjadłam płatki na mleku, a potem poszłam do biblioteki. Spotkałam tam Hermionę, która czytała jedną książkę za drugą, Harrego i Rona. Co oni tam robili?
Podeszłam i przywitałam się. - Hejo! - z promiennym uśmiechem wpadłam na przyjaciół, a oni podskoczyli ze strachu.
- Nie strasz nas tak. Jeszcze zawału dostaniemy. - prychnął Weasley.
- Właśnie. Ronald ma rację. - powtórzyła rudowłosa.
- Nie nazywaj mnie tak! - wkurzył się.
- Ale tak masz na imię, Ronaldzie. - jej ton doprowadzał chłopaka do obłędu. Ja, nie chcąc się wpraszać odeszłam cichutko. Na palcach niczym mała myszka. Aczkolwiek potknęłam się idąc do tyłu. Upadłabym, gdyby nie Eric.
- Nic ci nie jest? - zmartwił się brunet.
- N...nie. - zarumieniłam się momentalnie. W jego silnych objęciach czułam się tak bezpiecznie...
- To dobrze. - uśmiechnął się szczerze.
- Co tu robicie? - zaskoczył nas głos Asoki.
Odskoczyłam od chłopaka i spojrzałam na blondynę.
- Chyba raczej co ty tu robisz...? - zapytał Eric.
- Właśnie. Rzadko tu chodzisz. - popatrzałam na jej okulary. Od kiedy ona ma szkła?
- Przyszłam... po coś. Nie wasza sprawa! - podniosła głos.
- Snape dał ci kare?
Westchnęła.
- Nie ważne!
- Nic ci nie jest? - zmartwił się brunet.
- N...nie. - zarumieniłam się momentalnie. W jego silnych objęciach czułam się tak bezpiecznie...
- To dobrze. - uśmiechnął się szczerze.
- Co tu robicie? - zaskoczył nas głos Asoki.
Odskoczyłam od chłopaka i spojrzałam na blondynę.
- Chyba raczej co ty tu robisz...? - zapytał Eric.
- Właśnie. Rzadko tu chodzisz. - popatrzałam na jej okulary. Od kiedy ona ma szkła?
- Przyszłam... po coś. Nie wasza sprawa! - podniosła głos.
- Snape dał ci kare?
Westchnęła.
- Nie ważne!
* * *
Przechodząc między wąskimi korytarzami, holami zobaczyłam Willa. Ciekawe co on robił...?
- Hej! - krzyczę do niego, by zwrócić swoją uwagę.
Usłyszał mnie, a ja do niego podbiegłam.
- Siema.
- Co tam? - pytam z uśmiechem na twarzy.
- Szukałem cie.
- Mnie? - zdziwiłam się.
- Tak. Masz. - wręczył mi sweter.
- Ach! - ucieszyłam się jak mała dziewczynka. - To moje! Dziękuję!
- Co wy tu robicie? - dobiegł do mnie głos Erica. Co on... czyżby mnie śledził?
- Rozmawiamy. - odparł Will.
- Oddał mi moją bluzkę. - zaśmiałam się. Nagle, nie wiem jakim cudem, trafiłam w objęcia Erica. Stanął za moimi plecami i objął mnie rękoma. Dlaczego...?
- Ona jest moja. - mruknął chłopak i powąchał moje włosy. Moja twarz zrobiła się cała czerwona, niczym... pomidor.
Obrażony Will prychnął i odszedł.
- Jak to... twoja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prosimy każdą osobę, która przeczytała o komentarz!