niedziela, 3 lutego 2013

005. "Dręczenie Gryfonów i list"

Wraz z trójką Ślizgonów siedzieliśmy w ławce w sali od eliksirów. Normalnie, siedzę z Noah, ale miałam na nią focha. Poza tym dzisiejsze dręczenie Gryfonów czs zacząć!
Do sali weszli już wszyscy. Profesor Snape kazał nam przyżądzić Wywar na Czyraki. Proste.
Nagle z kociołka Pottera coś wybuchło.
- Oj, Wielki Potter nawet eliksiru nie umie uważyć? - zapytał Malfoy.
- Zamknij się - Harry nieźle się zdenerwował.
- Nawet nie umie nerwów trzymać na wodzy. Żałosne. - powiedziałam i cała nasza czwórka wybuchnęła śmiechem.
- Przestańcie! A gdyby ktoś tak z was żartował? Co byście zrobili?! - krzyknęła Noah.
- Ty na pewno byś zawołała tego swojego chłopaka, z którym się w nocy całowałaś - odgryzła się Pasny. - Śledziłam cię. Ciekawe, czy przybiegłby jak wierny piesek?
- Jak możecie być tak wredni?! - krzyknęła. Wtedy do akcji wkroczył Snape.
- Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru!
- Ale… - Noah uważała to wyraźnie za niesprawiedliwe.
- Kolejne dziesięć. Chce pani powiedzieć coś jeszcze?
- Nie...
- Dobrze. Wracamy do tematu lekcji. - wybuchnęliśmy śmiechem widząc miny Pana Pottera i Pani Moore. Dziewczyna zgromiła mnie wzrokiem.
~*~
Tej nocy znowu poszłam na dziedziniec. Nie chciało mi się spać. Bo po co. Położyłam się na podłodze i wpatrzyłam się w gwiazdy. Usłyszałam kroki.
- Siema Alice.
- Witaj Willu! Nie sądziłam, że ciebie tutaj spotkam.
- Tym bardziej ja ciebie. Jestem prefektem, a ty nie powinnaś tu być.
- Wiem. Ale i tak mnie to nie obchodzi.
- A konsekwencje? - zapytał zdziwiony.
- Mam je w dupie - odpowiedziałam. - Ktoś się zbliża - z cienia wyłoniła się Noah, a za nią Eric.  - Zakochana para przyszła! Siadajcie wszyscy.
- Musisz wrócić do pokoju - powiedziała cała trójka naraz.
- Brzmicie jak Drops. Trochę luzu, ludzie! Siadajcie! - powiedziałam twardo. Chcąc nie chcąc zrobili jak kazałam. Zaczęliśmy rozmawiać. - Może spotkamy się jutro? W końcu sobota. Przy chatce Hagrida, okej? - spojżałam na nich wyczekująco.
- Chciałam się jutro uczyć, ale okej.. - powiedziała Noah bez przekonania. Chłopacy pokiwali głową.
- To umówieni! - wykrzyknęłam.
- Co się tu dzieje? - zapytał grobowym głosem Snape. Ups. Jak nic mi się dostanie.
Wstałam i powiedziałam
- Tutaj się dzieje... rozmowa.
- Jesteś tu z własnej woli, czy oni cię tu zaprowadzili? - te pytania mnie kiedyś wykończą. Zastanowiłam się nad odpowiedzią. Ech, nie potrafię kłamać, kiedy chodzi o przyjaciół. I cała nauka asertywności poszła w pizdu.
- Jestem z własnej woli. - Severus uniósł jedną brew i wręczył mi kopertę.
  - Idziemy. - powiedział i odszedł. Rozerwałam kopertę i przeczytałam. Że co?!
- Że kurwa co?! - krzyknęłam i pobiegłam za nauczycielem. - Japierdziele, nie wierzę! Jak tak kurwa można?!
- To rozkazy - powiedział. - Musisz się do nich przystosować. A teraz wracaj do dormitorium! - podniósł głos.
Może mi jeszcze rękę każą uciąć?! Nie dość, że nie widzę na jedno oko. Podążyłam do dormitorium i zasnęłam.
~*~
Stałam obok chatki Hagrida i czekałam na tych spóźnialskich. Ubrana byłam w czarną bluzkę z napisem "BANG!", czarną, skóżaną kurtkę, ktra była rozpięta, czarne spodnie oraz glany. Na nosie miałam okulary przeciwsłoneczne. Czarne włosy zostawiłam rozpuszczone. Oczy pomalowałam czarną kredką, a na rzęsy nałożyłam tusz.
Pierwszy raz zobaczą mój styl. Zawsze zakładałam mundurek, teraz uznałam, że będzie mi wygodnie.
Przyszli we trójkę, a na mój widok stanęli jak wryci.
Dobre pierwsze wrażenie zaliczone!

1 komentarz:

  1. Świetnie piszecie ! Czekam na następny rozdział !! ^.^

    OdpowiedzUsuń

Prosimy każdą osobę, która przeczytała o komentarz!